Dzisiaj z całą stanowczością można stwierdzić, że najpoważniejsze wskaźniki recesyjne przeminęły i ponownie gospodarka globalna jest w stanie umożliwiającym jej regularne podnoszenie własnej wartości. Wzrost PKB często jest przez media podawany jako główny wyznacznik zamożności społeczeństwa, chociaż do zobrazowania tego stanu o wiele lepiej nadaje się PKB per capita, a więc na głowę. Pokazuje to przede wszystkim, w jakim stopniu rozwój czy bogactwo gospodarki państwowej przekłada się na zamożność samych gospodarstw domowych i dochody przeciętnego obywatela. Są więc kraje, w których obywatele mają ogromny udział w wypracowanych przez gospodarkę dochodach, ale nie brakuje także regionów czy krajów, które ze względu na specyfikę swojego systemu ekonomicznego wcale nie mają takiego przełożenia między siłą gospodarki a bogactwem samego społeczeństwa.
Opieranie swoich analiz poziomu zaawansowania konkretnego kraju wyłącznie na wskaźniku, jakim jest PKB, może być jednak skrajnie mylące także z wielu innych powodów. Przede wszystkim, samo PKB to tylko zdjęcie z bardzo długiej historii i jednocześnie praktycznie zerowa wskazówka co do przyszłości i trendów na najbliższe miesiące. Aby więc skutecznie ocenić pozycję danego kraju przez pryzmat jego możliwości gospodarczych, wszyscy analitycy finansowych rynków oprócz sprawdzania samego PKB, muszą zwracać uwagę chociażby na stopę bezrobocia, wysokość długu publicznego czy liczbę realizowanych zamówień i produkcję przemysłową. Bardzo ważna jest także konsumpcja wewnętrzna, co szczególnie mocno dało się we znaki w okresie recesji – kraje mało uzależnione od eksportu, jak Polska, przestawiły się na masową konsumpcję produkowanych przez własną gospodarkę towarów i usług, dzięki czemu lokalni przedsiębiorcy i spółki z regionu wcale nie musiały znacznie zmniejszać swojej produkcji.
Działania mające wpływ na ekonomię i stan gospodarki danego kraju są bardzo wielotorowe i najróżniejsze podmioty, trendy, wpływają nie tylko na to, jak w danej chwili wygląda sytuacja ekonomiczna i finansowa państwa, ale co ważniejsze – determinuje jego możliwości rozwojowe w przyszłości. Wystarczy wyobrazić sobie chociażby największe instytucje finansowe w kraju i korporacje międzynarodowe, które prowadzą inwestycje na terenie państw rozwijających się. Uruchomienie fabryk wielkich firm motoryzacyjnych czy technologicznych jak Audi lub Samsung w jakimś kraju, oznacza dla niego natychmiastowy wzrost wartości, spadek bezrobocia i teoretycznie przynajmniej – zyski z tytułu podatków opłacanych przez wielki międzynarodowy biznes. Do takich korporacji zaliczają się również banki komercyjne i inwestorskie, które obracają przeważnie setkami milionów i miliardami w danej gospodarce, inwestując je w różne podmioty lub po prostu udostępniając obywatelom i przedsiębiorcom w formie pożyczek. Te kwoty bywają często astronomiczne i sumując obroty oraz aktywa najważniejszych spółek giełdowych w kraju jak Polska można osiągnąć wynik wielokrotnie przewyższający wartość całego państwowego budżetu. Dlatego decyzje podejmowane przez zarządy i prezesów tych największych firm mają bardzo wymierne znaczenie dla życia i funkcjonowania całego systemu ekonomicznego. Co jednak nie powinno przekonywać polityków i władzy do tego, aby za wszelką cenę iść przedstawicielom wielkiego biznesu na rękę.
Obecnie w wielu krajach wskaźniki gospodarcze nie przypominają już w niczym tych, które straszyły inwestorów, media i obywateli w okresie najgorszego kryzysu. Najgłębsza recesja przeminęła, co oznacza powolny powrót do okresów wzrostów, na których zarabiają prawie wszyscy. Nie jest jednak to powszechne i globalne działanie, albowiem nie wszystkie kraje i gospodarki wyciągnęły odpowiednie wnioski z przebiegu ostatniego kryzysu finansowego. Aby do powtórki sytuacji nie doszło, niezbędne jest w wielu przypadkach bardzo gruntowne zreformowanie gospodarki oraz całego systemu społeczno-socjalnego, zmniejszenie osłon socjalnych czy zwiększenie opodatkowania na niektóre towary albo usługi. Takie działania nie są natomiast w stanie przynieść absolutnie żadnej władzy politycznej poparcia społecznego, więc tylko najsilniejsze rządy były skłonne do zaryzykowania własnych wyników wyborczych w imię trudnych cięć i niepopularnych decyzji budżetowych.
W uprzywilejowanej pozycji były te rządy, które dopiero co doszły do władzy i mając w perspektywie nawet cztery lata funkcjonowania, mogły pozwolić sobie na podjęcie takich działań. O wiele trudniej reformuje się kraje, w których opozycja bardzo mocno i populistycznie atakuje każdy rząd, bez względu na jego pomysły ekonomiczne i strategię wychodzenia z zapaści finansowej. Tam bardzo łatwo uderzać w rząd budując tym samym własne zaplecze polityczne, choć niestety partie opozycyjne dochodzące do władzy bardzo rzadko mają gotowy i realny plan na poprawienie stanu finansów publicznych.